czwartek, 3 marca 2011

Tłusty tekst na tłusty czwartek.

Na początku przepraszam Was wszystkich za ten wpis, który będzie ciężki. Ma to swoje trzy powody:
1. Dwa dni pod rząd wstałem o godzinie piątej minut trzydzieści (nie mam absolutnie na myśli pory popołudniowej, kiedy to Anglicy zaglądają do swoich filiżanek w poszukiwaniu resztek herbacianego naparu)
2.Wczoraj otrzymałem powołanie na mecz w namiocie od Piotra Zet, gdzie przez dwie godziny wylewałem z siebie siódme poty, a przyznaję, że kilka lat musiało minąć bym znowu zagrał w piłkę nożną. Chciałbym nadmienić przy okazji, że również od kilku lat nie miałem takich zakwasów jak dzisiaj! Ale przyznaję, że warto było wziąć udział w tym niecodziennym zdarzeniu i chętnie to na czasie powtórzę Panie trenerze! (I tu pozdrawiam Piotra)
3.Gdy kolejny z rzędu pączek opada na dno mojego żołądka ( godzina 18.49 - stan żołądka = 8 pączystych stworzeń mieszka w mym brzuchu) ogarnia mnie pewnego rodzaju mistyczna niemoc, której nie jestem w stanie opisać w żadnym znanym mi ludzkim języku. Tak jednakże musi być, bo to tłusty czwartek - jedyne tradycyjne święto jedzenia obecne w kalendarzach! (jeśli znacie inne, to mnie poprawcie w komentarzach). W tym dni właśnie treść jest najważniejsza...treść żołądka oczywiście, dieta bogata w tłuszcz, w marmoladę, lukier, cukier pu-der! ( o właśnie, kiedyś na krakowskiej bywał taki starszy bezdomny pan o pseudonimie Rysiu Pu, dawno go nie widziałem, ktoś wie co u niego?) Jednym słowem obżarstwo króluje i dobrze!


Jako że już dzisiaj wszystko mi jedno ,- co , -kto, -gdzie i -jak pozwalam sobie podjąć temat muzyczny zgodnie z obietnicą, którą uroczyście złożyłem w tymże wirtualnym świecie. Zacznę od własnego, opolskiego podwórka, wszak nie chcę by ktoś mi zarzucił, że widzę drzazgę w oku bliźniego, a we własnym belki nie widzę...A jak już przy religii i muzyce jesteśmy to nie zawaham się powrócić wspomnieniami do koncertu, który miał miejsce w dyskotece W-Z we Wrocławiu (obecnie Kultowa) w dniu 11.06.2010. Przyjechałem na koncert Soulfly'a i ucieszyłem się, że przed nimi zagra zespół Los Pierdols. Panowie w rajtuzach na głowach wydawali mi się zawsze całkiem zabawni i nietuzinkowi - wszak i mieli dość wesołe utwory w stylu experymentalnym, mrocznym ,prześmiewczym. Jakże moje zdanie o tej kapeli przez jeden utwór się zmieniło! Zawiodłem się po całej linii frontu. Uwierzcie mi ,że rzadko wychodzę w trakcie koncertu całkowicie zniesmaczony. Pewnie się zastanawiacie co się stało? Los Pierdols w czasie koncertu wykorzystali lub spreparowali (tego nie wiem) prefacje śpiewaną na mszy św. przez kapłana w sposób chamski, wulgarny, prostacki ,obrzydliwy , słów brakuje mi w tym miejscu. Zrobili to w następujący sposób - włączyli obszerny fragment prefacji, która się kończy mniej więcej słowami "Dlatego z Aniołami i wszystkimi Świętymi głosimy Twoją chwałę, razem z nimi wołając: " i po tym fragmencie można było usłyszeć z ust Agresta,wokalisty LP bodajże "wyp*erdalać" ( już minęło dużo czasu od tego wydarzenia i dokładnie nie pamiętam) . Oczywiście debilna publiczność przyklasnęła. Ciekawe czy Ci ludzie, którzy tak się cieszyli z publicznego znieważenia religii wiedzą o czym śpiewa Max Cavalera z zespołu Soulfly, na którego koncert przyszli, wszak każdy fan tego zespołu winien dobrze wiedzieć, że muzycy z Brazylii zawsze deklarowali jasno swoje chrześcijańskie poglądy. Suma sumarum uważam takie akcje za żałosne, wstrętne i conajmniej głupie, ale kto dzisiaj nie chciałby wypłynąć na skandalu? Najprostszy to sposób na zarobienie pieniędzy, a napewno szumu w przestrzeni publicznej. W każdym razie Soulfly tego dnia zagrał rewelacyjny koncert, na którym świetnie się bawiłem, co prawda jak to w Polsce często bywa pod względem organizacyjno-technicznym : ogólna miernota, okropny zaduch i duszności, ale dla tak zacnego zespołu było warto się poświęcić. Tym miłym akcentem kończę - godz.22.31 - 10 pączków, popcorn i butelka portera.Dobranoc !

4 komentarze:

  1. Kilka razy spotkałem się z "krzywymi sytuacjami" podczas koncertów i stwierdziłem, że bardziej od hamskiego i prymitywnego zachowania (czy obśmiewania chrześcijaństwa) zespołu przeszkadza mi dzikie i żenujące przyklaskiwanie publiczności. Wtedy jest mi naprawdę wstyd

    P.

    OdpowiedzUsuń
  2. hm... się wyśpisz Kochanie. I się wybierzemy na lepsze koncerty, gdzie nikt nie będzie nikogo prymitywnie obrażał. No..poprawka-10 pączków, a nie 8;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ryszard Pu podobno nie żyje.

    Pixel

    OdpowiedzUsuń