sobota, 15 czerwca 2013


Ostatnio miałem okazję porozmawiać przy szklance pysznego soku ananasowego z P. W pewnym momencie tematem naszego dialogu była kwestia opolskiego światka kulturalnego. Padło wówczas pytanie : Czy w Opolu jest bohema? Odpowiedziałem, że rzeczą jasną jest to, że jej nie ma. Mój interlokutor był przeciwnego zdania. W ten sposób chyba odkryliśmy złoty środek i rozwiązanie spornej kwestii.

Wczoraj spędziłem wieczór na Placu Teatralnym ( aka Placu Lenina vel JP2). Dawno nie było okazji do spotkania tylu znajomych i nieznajomych w tym miejscu, bowiem w hipsterskim Kofi2, jak również w Klubie Artysty odbywały się imprezy. Pierwsze co sobie pomyślałem : Znowu Ci sami ludzie, ta boCHema. Jakto zwykle bywa niektórzy zapomnieli już, że mnie znają i byli uciekali swoimi łypiami jak najdalej od mojej nieskromnej osoby, a inni opowiadali całkiem zabawne historie. Wracając jednak do meritum, dalej uważam, że bohema jest terminem zbytnio wygórowanym jeśli chodzi o nasze opolskie podwórko ludzi twórczych. Myślę, że spotkania osób zanużonych w materii artystycznej nie przynoszą wielkich efektów. Nie słyszę intelektualnych dysput, nie docierają do mnie żadne plotki o wielkich skandalach, nie znam nikogo kto mógłby powiedzieć otwarcie, że całe swoje materialne zaplecze pozyskał dzięki pracy twórczej i klepie biedę, ani nikogo, kto upijałby się legendarną "zieloną wróżką".

Śmieszą mnie do łez ludzie, którzy się ubierają jak młodzież z kolorowych gazet, noszą dziwne fryzury, jeżdżą na stylizowanych rowerkach itp itd. A dlaczego? Ponieważ za tą pustą materialną fasadą na OGÓŁ nie kryją się absolutnie żadne walory intelektualne. Sztuka dla sztuki...Pamiętam jak hipsterstwo dotarło do Polski - można było łatwo rozpoznać Warszawiaka. A teraz prowincja małpuje modę, która jak mniemam jest już w stolicy dawno passée. W związku z tym kobiety, które podobnie jak ja skończyły ćwierć wieku, a swoim wyglądem przypominają zbuntowane nastolatki ze szkolnych lat stanowią dla mnie niestety obiekt drwin i nie mogę na to nic nie poradzić, nawet mimo mojej szczerej sympatii i szacunku dla ich dorobku życiowego.

Artyści! W XXI wieku niczego nowego już nie odkryjecie, nie da się buntować gdy wszyscy uważają się za zbuntowanych, alternatywnych, z przerośniętym hiperego (jak u Gilles Lipovetsky 'ego). Sztuka dzisiaj wymaga oczyszczenia, życie artystyczne nabiera powagi gdy zewnętrzność jest przejawem wewnętrzności, a nie na odwrót! Kto był na wystawie prac Andrzeja Kałuckiego w teatrze Eko Studio wie o czym mówię.
"Któż chodzi do muzeum? Malarz jakiś - częściej student szkoły sztuk pięknych, lub uczeń szkół średnich - kobieta nie wiedząca co robić z czasem, kilku miłośników - osoby, które przybyły z daleka i zwiedzają miasto - ale, poza tym, nikt prawie[...] Nie dziwi mnie ta nieobecność. Wielkie, puste sale obwieszone płótnami są odpychająco wstrętne i zdolne strącić na dno rozpaczy" pisał w dziennikach Gombrowicz.
Myślę, że wystawa, na której byłem, zdecydowanie spodobałaby mu się. Niesamowite formy ze szkła, odlewy, obrazy pełne życia, barw, nietypowych kształtów i subtelna muzyka. Trudno się opisuje w ten sposób to co jest jasne tylko dla poznania zmysłowego ! Autor wystawy był i opowiadał zwiedzającym o swoich dziełach i na "artystę" bynajmniej nie wyglądał!

4 komentarze:

  1. Yannecku !! mój Drogi Kolego muszę się zgodzić z Twoim wywodem odnoścnie hipsterskiej młodieży pod tym względem masz słuszność . Natomiast jeżeli mowa o sztuce XXI , kiedy w końcu mi się uda dotrzeć na jakąś wystawę lub natknąć się na eksponaty wystawione w miejscu publicznym , to szczerze powiem , że jest to sztuka dla mnie wielce niezrozumiała, dziwna wręcz dziwaczna, a nawet ośmielę się powiedzieć iż jest groteskowa . Pomarańczowy trójkąt w akwarium też mnie nie przekonuje.Oczywiście to moje subiektywne zdanie. Może po prostu nie jestem wrażliwa na tego typu ''sztukę ''...
    Aleksandra W.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oleńko Droga;) To bardzo zacnie, że się ze mną zgadzasz w kwestii modnisiów:) A co do sztuki odnoszę często dokładnie takie same wrażenia jak Ty. I nie zachwycam się byle czym, co będzie przez jakieś szanowne gremium uznane za hit sezonu artystycznego. Rzeczywiście ten trójkąt może się wydawać na pierwszy rzut oka również czymś mocno przeciętnym - to tylko jedna z prac, które widziałem. Nie zdjęciu rzeczywiście nie powala, ale całość jest zrobiona ze szkła osaconego w metalowym stelażu i naprawdę na żywo cieszy oko nawet takiego laika jak ja:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Chciałam napisać coś na temat ale stwierdziłam, że i tak się dzisiaj widzimy więc pogadamy w 4 oczy ;)
    Apropo kawy - zapraszam na mieloną w młynku z całych ziaren :)
    Nata

    OdpowiedzUsuń
  4. To była wystawa w trakcie Nocy Kultury, prawda? Chciałam pójść, ale w końcu nie poszłam. Może szkoda. Byłam za to w bibliotece wojewódzkiej obejrzeć "Jutrznię" Norwida, w Teatrze Zapadnia na "Kamieniu cierpliwości" (lubię taki teatr - ciemny, oszczędny, ciekawy wizualnie, ale bez nadmiernych udziwnień) i w galerii sztuki zerknąć na performance Jerzego Kosałki (odsłaniał nowe dzieło - miniaturowych żołnierzy niemieckich na opolskim babobyku).

    Ale ja o sztuce chciałam. Myślę sobie, że prawdziwa sztuka musi wyrastać z człowieka, najsamotniej i najosobiściej, z artysty, który przegryza własne obsesje albo marzy o pięknie - i przez to, że jest tak szczerze indywidualna - może stać się płaszczyzną porozumienia. Paradoksalnie. Inaczej pozostają tylko, jak piszesz, puste formy. Tani blichtr albo krzykliwa groteska.

    :)

    OdpowiedzUsuń