poniedziałek, 24 czerwca 2013

Dla wielu zaczyna się czas wakacji. Myślę, że to znakomity moment aby poruszyć temat podróżowania oraz środków transportu. Chciałbym niniejszym tekstem nawiązać przede wszystkim do podróży "na stopa".

Autostop kojarzy się wielu z nas z hippisami, książeczkami autostopowiczów, ze studentami, szalonymi podróżnikami o chudych portfelach lub z groźnymi mordercami, którzy napadają na naiwnych kierowców. Lecz kim są naprawdę autostopowicze? Czy dalej istnieją? Kto zabiera na pokład? A kto tylko patrzy z ukosa?

Uważam, że żeby zrozumieć to zjawisko należy spojrzeć z perspektywy kierowcy i pasażera. Poniżej zapisy moich prywatnych obserwacji - w żartobliwej formie, bez urazy! :)

CZ.I KIEROWCA

ROZSĄDNY

Wiek : Przeważnie 25+

Występowanie : 40%

Samochód : Średniej klasy, na oko 5 letni.

Na drodze : Kierowca typowo miejski, niedzielny, często kobieta, rzadko jeździ na dłuższych dystansach.

Jego myśli : Lepiej nie zabierać nikogo ze sobą, nie ma sensu ryzykować, to nie moja sprawa.

KRĄŻOWNIK SZOS

Wiek : 25+

Występowanie : 40%

Samochód : Bus / TIR, auto służbowe

Na drodze : Zawodowiec, dużo jeździ, lubi pogawędzić przez radyjko, cwaniak

Jego myśli : Stoi obok drogi jakieś biedaczysko, ale ja nie mam czasu, żeby się zatrzymywać. Nie potrzebuję kłopotów.

LUZAK

Wiek : XXI na pewno

Występowanie : 10%

Samochód : Od Syreny po Bugatti, od Smarta po czołg

Na drodze : Od spokojnej jazdy po ostry gaz do dechy

Jego myśli : Stoi biedaczysko, a co mi szkodzi, wezmę go na pokład, może powie coś ciekawego.

SAMARYTANIN

Wiek : Nieokreślony.

Występowanie : 5%

Samochód : Każdy, bardzo rzadko luxusowy, często z rybką na bagażniku

Na drodze : Umiarkowany, niczym niewyróżniający się

Jego myśli : Ojej, co za biedaczek tak stoi z tą kartką, wezmę go chociaż na te 600 km:)

PROSTAK / CWANIAK

Wiek : 18+

Występowanie : 5%

Samochód : Wiejski tuning Volkswagena, cinkocieńko, stara buma.

Na drodze : Kozak, gardzi przepisami, drogowy bandzior

Jego myśli : Idź mi ty  k**@ z drogi h*# k....d*3rfs!

CZ. 2 HITCHHIKER


STUDENT

Wiek : max 27 (chociaż wyjątki mówią że ok 40)

Występowanie : 30%

Zachowanie : Na ogół grzeczny, łapie stopa "na rękę"

Wygląd : Młodzieniaszek z plecakiem, często długie baty i plecak, ale raczej nie jest to profesjnalista.

Jego myśli : Nie mam co jeść, nie mam co pić...a do domu jeszcze 80 km:) Weź mnie weź mnie !


PODRÓŻNIK

Wiek : Bez znaczenia

Występowanie : 50%

Zachowanie : Łapie stopa jak się tylko da, zna dobre miejsca, lubi karton

Wygląd : Przyzwoity, dość porządna odzież, często trekingowa, bywa dobrze zaopatrzony w bagaże, bogaty staż na poboczu.

Jego myśli : Kocham wolność, nie znoszę jazdy PKP, nie chcę jeździć swoim autem bo nie ma przygody, nie lubię truć środowiska, szukam przygód. Jedziemy koleżko?


ŻUL / ZGRED

Wiek : 40+

Występowanie : 10%

Zachowanie : Niewyraźne

Wygląd : Chwiejna postawa, zamęt w oczach, może być kłopotliwy

Jego myśli : Peeeeeeekaes pojechał cholywka jasna (czkawkowy gul), a Zdzichu z Zimnej Wódki ma dziiiiiiiiiiiiiiś łimieniny.


HAJER 10%

Wiek : 20+

Występowanie : 10%

Zachowanie : Skłonny do narzekania na wszystko

Wygląd : Ubiór roboczy, częste zmęczenie życiem

Jego myśli : Znowu do pracy...Zatrzymaj się, bo padam na ryło, weź mnie pod dom...błagam...


TEORIA

Powyższe typy raczej nie funkcjonują w sposób ścisły. Zazwyczaj spotyka się swoisty mix postaw ludzkich. W związku z tym proszę brać te informacje z dużym przymrużeniem oka. Mam nadzieję, że przydadzą się na wakacyjnych ( i nie tylko) szlakach.
Mając auto, fatalne doświadczenia z PKP, proponuję wszystkim ten sposób komunikacji i sam z niego korzystam. Nie czuję się w związku z tym źle, po prostu cenię szybkość, niezależność i lubię spotykać ludzi...

Serdeczne pozdrowienia dla wszystkich!







sobota, 15 czerwca 2013


Ostatnio miałem okazję porozmawiać przy szklance pysznego soku ananasowego z P. W pewnym momencie tematem naszego dialogu była kwestia opolskiego światka kulturalnego. Padło wówczas pytanie : Czy w Opolu jest bohema? Odpowiedziałem, że rzeczą jasną jest to, że jej nie ma. Mój interlokutor był przeciwnego zdania. W ten sposób chyba odkryliśmy złoty środek i rozwiązanie spornej kwestii.

Wczoraj spędziłem wieczór na Placu Teatralnym ( aka Placu Lenina vel JP2). Dawno nie było okazji do spotkania tylu znajomych i nieznajomych w tym miejscu, bowiem w hipsterskim Kofi2, jak również w Klubie Artysty odbywały się imprezy. Pierwsze co sobie pomyślałem : Znowu Ci sami ludzie, ta boCHema. Jakto zwykle bywa niektórzy zapomnieli już, że mnie znają i byli uciekali swoimi łypiami jak najdalej od mojej nieskromnej osoby, a inni opowiadali całkiem zabawne historie. Wracając jednak do meritum, dalej uważam, że bohema jest terminem zbytnio wygórowanym jeśli chodzi o nasze opolskie podwórko ludzi twórczych. Myślę, że spotkania osób zanużonych w materii artystycznej nie przynoszą wielkich efektów. Nie słyszę intelektualnych dysput, nie docierają do mnie żadne plotki o wielkich skandalach, nie znam nikogo kto mógłby powiedzieć otwarcie, że całe swoje materialne zaplecze pozyskał dzięki pracy twórczej i klepie biedę, ani nikogo, kto upijałby się legendarną "zieloną wróżką".

Śmieszą mnie do łez ludzie, którzy się ubierają jak młodzież z kolorowych gazet, noszą dziwne fryzury, jeżdżą na stylizowanych rowerkach itp itd. A dlaczego? Ponieważ za tą pustą materialną fasadą na OGÓŁ nie kryją się absolutnie żadne walory intelektualne. Sztuka dla sztuki...Pamiętam jak hipsterstwo dotarło do Polski - można było łatwo rozpoznać Warszawiaka. A teraz prowincja małpuje modę, która jak mniemam jest już w stolicy dawno passée. W związku z tym kobiety, które podobnie jak ja skończyły ćwierć wieku, a swoim wyglądem przypominają zbuntowane nastolatki ze szkolnych lat stanowią dla mnie niestety obiekt drwin i nie mogę na to nic nie poradzić, nawet mimo mojej szczerej sympatii i szacunku dla ich dorobku życiowego.

Artyści! W XXI wieku niczego nowego już nie odkryjecie, nie da się buntować gdy wszyscy uważają się za zbuntowanych, alternatywnych, z przerośniętym hiperego (jak u Gilles Lipovetsky 'ego). Sztuka dzisiaj wymaga oczyszczenia, życie artystyczne nabiera powagi gdy zewnętrzność jest przejawem wewnętrzności, a nie na odwrót! Kto był na wystawie prac Andrzeja Kałuckiego w teatrze Eko Studio wie o czym mówię.
"Któż chodzi do muzeum? Malarz jakiś - częściej student szkoły sztuk pięknych, lub uczeń szkół średnich - kobieta nie wiedząca co robić z czasem, kilku miłośników - osoby, które przybyły z daleka i zwiedzają miasto - ale, poza tym, nikt prawie[...] Nie dziwi mnie ta nieobecność. Wielkie, puste sale obwieszone płótnami są odpychająco wstrętne i zdolne strącić na dno rozpaczy" pisał w dziennikach Gombrowicz.
Myślę, że wystawa, na której byłem, zdecydowanie spodobałaby mu się. Niesamowite formy ze szkła, odlewy, obrazy pełne życia, barw, nietypowych kształtów i subtelna muzyka. Trudno się opisuje w ten sposób to co jest jasne tylko dla poznania zmysłowego ! Autor wystawy był i opowiadał zwiedzającym o swoich dziełach i na "artystę" bynajmniej nie wyglądał!

czwartek, 13 czerwca 2013

2 lata wirtualnego milczenia nie są czasem straconym. Ogrom przemyśleń, doświadczeń, podróży i poznawania świata pozwalają mi na to, by ponownie dzielić się z Państwem moimi przemyśleniami. Stwierdziłem, że absurdalność naszych czasów przekracza granice, które nie śniły się filozofom, a tym bardziej mojej skromnej osobie (mimo, iż ma senna wyobraźnia osiągnęła pełnię doskonałości w tworzeniu surrealistycznych projekcji).
Wola demaskowania, wyśmiewania, wytykania i subiektywnego traktowania wybranych elementów naszej Polskiej, Opolskiej tudzież Śląskiej rzeczywistości przyniesie w tym miejscu obfite plony i mam nadzieję, że będzie Wam dawać uśmiech, refleksje i inspiracje do owocnych dyskusji wirutalnych bądź tych prawdziwych - przy mocnej kawie.  



50 Kolejny Festyn Piosnkowej Popeliny w Opolu przed nami!


Gdyby ktoś zapytał mnie 5 lat temu o to kto wystąpi na jubileuszowym KFPP w Opolu, odpowiedziałbym, że jak co roku Maryla, Beata, Wódecki i jakieś nieznane nikomu popowe badziewie, które ktoś gdzieś w Warszafce okrzyknął mianem "Hit roku 2013". O tempora, o mores! Trafiłem niemalże w sedno. Po raz kolejny mam zachwycać się "gwiazdami", które gwiazdami były, kiedy łaskawy Stwórca nie miał mnie jeszcze w planach. Odnoszę wrażenie, że od lat formuła tej imprezy sprawdza się w pewnych hasłach - wspomnień czar PRLu, jubileusz muzycznych dinozaurów, promocja telewizji polskiej. 

Liczę, że nie zabraknie piosenek Annej Gierman ku uciesze telewidzów, którzy nadal tęsknią za polsko-radziecką przyjaźnią. 



piątek, 8 kwietnia 2011

O Piastonaliach 2011

Na początku przepraszam wszystkich za długi brak aktywności na blogu, ale przyznam szczerze, że nie miałem weny,a to byłoby całkowicie pozbawione sensu, gdybym pisał bez natchnienia. Jako, że jesteście bystrzy zauważyliście, że wena się odnalazła - leży niedaleko, u stóp pewnej imprezy studenckiej, w pewnym mieście na południowo-zachodnich rubieżach Polski - i nie jest to Wrocław, ani żadne miasto należące do Aglomeracji Śląskiej. Obserwując tę imprezę, Zagórski od lat kilku zauważał stagnację - co roku występowały te same zespoły, co roku była ta sama koncepcja imprezy, co roku byli inni ludzie, chociaż niby jednak Ci sami, którzy uważali, że robią wszystko co się da by było lepiej i nie mają pieniędzy. A z roku na rok wszystko staczało się na psy...(w tym momencie przepraszam wszystkie czworonogi! Przynajmniej one się nie gniewają gdy wytykam publicznie ich błędy). Pewnego słonecznego dnia pomyślał redaktor, że może Ci pracowici ludzie mimo swoich wspaniałych talentów organizatorskich, managerskich i ekonomicznych mimo dobrych chęci nie portrafią zorganizować dobrze swojego święta, bo nie są ludźmi, dla których muzyka od zawsze stanowi jeden z najważniejszych elementów - i nie ma w tym nic złego - jedni zajmują się rządzeniem, inni sportem, jeszcze inni sztuką itd. Przemyślenia skłoniły redaktora do złożenia wizyty u jednego z samorządów. Przyszło mu się mierzyć z grupą ludzi, którzy o muzyce nie mieli bladego pojęcia, którzy się nią na codzień nie zajmują, którzy nie poświęcali cennych godzin swojego życia na jej uprawianiu, kontemplowaniu i propagowaniu. I NIE MA W TYM NIC ZŁEGO.Redaktor o tańcu, budowaniu mostów oraz lataniu samolotem nie wie nic - dlatego się w tych kwestiach nie ośmiela nawet zabierać głosu. Postanowił więc pomóc im jako ten, który muzyką od lat najmłodszych żyje. Posłuchali tego co ma do powiedzenia, pokiwali głowami, niby nawet zaaprobowali jego propozycje,ale okazało się to tylko jedynie złudzeniem! Słowa poszły na marne, prośby okazały się nieskuteczne. Ktoś zapyta : dlaczego? Opdowiedź jest prosta i bolesna - LUDZIE,KTÓRZY NIE MAJĄ POJĘCIA O MUZYCE ORGANIZUJĄ BĄDŹ CO BĄDŹ JEDYNĄ OTWARTĄ KILKUDNIOWĄ PLENEROWĄ IMPREZĘ MUZYCZNĄ W SWOIM MIEŚCIE. To tak jak ja bym mówił, że jestem znawcą architektury i postanowiłbym zaprojektować 30 piętrowy budynek w centrum miasta - skończyło by się to katastrofą, chociaż plany budynku mogłyby być z pozoru niezwykle okazałe. Ale co tak naprawdę jest złego? Zły jest program.Żeby to uzasadnić posłużę się faktami.


18.05.2011 (środa) Dzień Klubowy

- Andrew Bennett
- Richard Durand




"Dlaczego organizujecie "dzień klubowy"?Nie wiem, po prostu, tak ma być - odpowiedział pewien samorządowiec" . "Dzień klubowy" to jeden z najgłupszych pomysłów jaki można było wymyślić. Jak sama nazwa mówi "klubowy" nie powinien mieć miejsca na otwartej przestrzeni - powinien odbywać się w klubie, a jeżeli już ma miejsce na dworze to nazwa jest dość paradoksalna (ale  być może się nie znam,więc ktoś mądrzejszy mógłby mnie poprawić?). Od kiedy sięgam pamięcią "dzień klubowy" jest świętowany przez studentów, którzy nie ujawniają się zbytnio w czasie roku akademickiego. Wszak niezbyt często widywałem w uczelnianych gmachach łysych osiłków przywdzianych w markowe sportowe ubrania, plujących słonecznikiem gdzie popadnie i szukających nietypowych rozrywek w postaci np. zatopienia noża w jamie brzusznej swojego osiedlowego oponenta. I tutaj odsyłam do seriwsu 24opole.pl 

http://www.24opole.pl/4014,Nozownik_z_Piastonaliow_przed_sadem,wiadomosc.html


19.05.2011 (czwartek) „Skaczcie do góry”
- Happysad
-Strachy na Lachy
-Cała Góra Barwinków
-Pataconez


Happysad - 28.11.2010,04.10.2011,18.05.2011 - ta ostatnia data jak nietrudno zauważyć to będzie trzeci koncert tego samego zespołu w Opolu w ciągu 7 miesięcy. Bardzo oryginalny pomysł, tego pragną Opolanie, cóż za nowość:)! Rozumiem, że zespół cieszy się popularnością, ale czy naprawdę nie było innych dobrych polskich kapel? Odpowiedzcie 
sobie sami.


Strachy na Lachy - i tutaj pada moje konkursowe pytanie. Konia z rzędem temu, kto zliczy ile razy na Piastonaliach występował Grabaż ! (oczywiście biorąc pod uwagę Pidżamę Porno oraz Strachy na Lachy). Oczywiście lubię jego twórczość, ale nie wiem czemu występuje niemalże co roku w ramach święta studentów?! To tak jak co roku w czasie świąt Bożego Narodzenia w telewizji jest emitowany film "Kevin sam w domu''. To już zakrawa o niesmaczną rutynę!


Cała Góra Barwinków - Nigdy nie grali na Piastonaliach - dobrze! nareszcie jakiś powiew świeżości.W Opolu byli w 2010 roku jedynie 2 razy:)! to naprawdę nieźle!:)


Pataconez - W to mi graj!;) Wreszcie zespół młody,świeży i pełny energii.Brawo.Szkoda,że inne mniej znane, acz wyśmienite zespoły nawet nie postawią pół stopy na scenie.Ale to temat na osobny post.


20.05.2011 (piątek) Dzień Damski

- Monika Brodka



No to coroczne święto warszafskich lansiarzy w postaci festiwalu telewizji aka piosenki polskiej w Opolu ma konkurencje w postaci piastonaliowej. Szkoda, że nie wystąpi Violetta Villas - sory Monia! :) A co do dnia "damskiego"...Ja tam wolę dni koedukacyjne, zwłaszcza przy dobrej muzyce!;)


21.05.2011 (sobota) Dzień Męski

- Bongo Stan
- Kim Nowak
- Wojciech Waglewski z zespołem VOO VOO



Bongo Stan - a niech będzie ! Lokalnie po linii Boba M.! A co do Kima i Voo Voo...Doskonale, ale czy to troche nie za mało rocka? Z drugiej strony Voo Voo występowało w czasie Kulturaliów i nietylko....




A teraz...Czego mi brak : 


- nie ma nawet jednego zespołu punkowego
- nie ma żadnego zespołu grającego mocniejsze brzmienia
-różnorodności


Czego mam dość :


-tych samych zespołów każdego roku od lat
-zespołów,które w Opolu grają koncerty kilka razy w roku, a potem na Piastonaliach również.
-Bezguścia organizatorów.
-Ich tłumaczeń - wszak przecież dobrze im radzono!


Kto mógłby wystąpić?


"Acid Drinkers? Przecież ich nikt nie zna i nikt nie przyjdzie na ich występ "Odpowiedział koneser z samorządu. a Ile tygodni na liście przebojów trójki na pierwsyzm miejscu w tym roku,kto wie?


"Lipali" - Nigdy na Piastonaliach nie grali. Ile Fryderyków...koncertów,płyt,uznania....masa;)


"Tuff Enuff" - Wrócili na scenę, ale nie będzie ich na Piastach bo po co...


"Zberny 3000" Świetny zespół opolski, dlaczego grają w całej Polsce, a na Piastonaliach nie?:)


"Para Wino" Chętnie bym się pośmiał:)a tu rozczarowanie, albo "Zielone Żabki"? Brak punka albo "The Analogs"...?


To byloby na tyle. Dość. I niech nikt nie mówi,że krytykuję, a nic nie robię...Chciałem przecież pomóc,ale nikt mnie nie słuchał. Jeżeli się coś zmieni, to jestem w stanie się publicznie zlinczować i przeprosić, ale nie chce nikogo obrażać. Po prostu jak wielu moich znajomych jestem zawiedziony.






I to ma być studenckie świętowanie?:)





czwartek, 3 marca 2011

Tłusty tekst na tłusty czwartek.

Na początku przepraszam Was wszystkich za ten wpis, który będzie ciężki. Ma to swoje trzy powody:
1. Dwa dni pod rząd wstałem o godzinie piątej minut trzydzieści (nie mam absolutnie na myśli pory popołudniowej, kiedy to Anglicy zaglądają do swoich filiżanek w poszukiwaniu resztek herbacianego naparu)
2.Wczoraj otrzymałem powołanie na mecz w namiocie od Piotra Zet, gdzie przez dwie godziny wylewałem z siebie siódme poty, a przyznaję, że kilka lat musiało minąć bym znowu zagrał w piłkę nożną. Chciałbym nadmienić przy okazji, że również od kilku lat nie miałem takich zakwasów jak dzisiaj! Ale przyznaję, że warto było wziąć udział w tym niecodziennym zdarzeniu i chętnie to na czasie powtórzę Panie trenerze! (I tu pozdrawiam Piotra)
3.Gdy kolejny z rzędu pączek opada na dno mojego żołądka ( godzina 18.49 - stan żołądka = 8 pączystych stworzeń mieszka w mym brzuchu) ogarnia mnie pewnego rodzaju mistyczna niemoc, której nie jestem w stanie opisać w żadnym znanym mi ludzkim języku. Tak jednakże musi być, bo to tłusty czwartek - jedyne tradycyjne święto jedzenia obecne w kalendarzach! (jeśli znacie inne, to mnie poprawcie w komentarzach). W tym dni właśnie treść jest najważniejsza...treść żołądka oczywiście, dieta bogata w tłuszcz, w marmoladę, lukier, cukier pu-der! ( o właśnie, kiedyś na krakowskiej bywał taki starszy bezdomny pan o pseudonimie Rysiu Pu, dawno go nie widziałem, ktoś wie co u niego?) Jednym słowem obżarstwo króluje i dobrze!


Jako że już dzisiaj wszystko mi jedno ,- co , -kto, -gdzie i -jak pozwalam sobie podjąć temat muzyczny zgodnie z obietnicą, którą uroczyście złożyłem w tymże wirtualnym świecie. Zacznę od własnego, opolskiego podwórka, wszak nie chcę by ktoś mi zarzucił, że widzę drzazgę w oku bliźniego, a we własnym belki nie widzę...A jak już przy religii i muzyce jesteśmy to nie zawaham się powrócić wspomnieniami do koncertu, który miał miejsce w dyskotece W-Z we Wrocławiu (obecnie Kultowa) w dniu 11.06.2010. Przyjechałem na koncert Soulfly'a i ucieszyłem się, że przed nimi zagra zespół Los Pierdols. Panowie w rajtuzach na głowach wydawali mi się zawsze całkiem zabawni i nietuzinkowi - wszak i mieli dość wesołe utwory w stylu experymentalnym, mrocznym ,prześmiewczym. Jakże moje zdanie o tej kapeli przez jeden utwór się zmieniło! Zawiodłem się po całej linii frontu. Uwierzcie mi ,że rzadko wychodzę w trakcie koncertu całkowicie zniesmaczony. Pewnie się zastanawiacie co się stało? Los Pierdols w czasie koncertu wykorzystali lub spreparowali (tego nie wiem) prefacje śpiewaną na mszy św. przez kapłana w sposób chamski, wulgarny, prostacki ,obrzydliwy , słów brakuje mi w tym miejscu. Zrobili to w następujący sposób - włączyli obszerny fragment prefacji, która się kończy mniej więcej słowami "Dlatego z Aniołami i wszystkimi Świętymi głosimy Twoją chwałę, razem z nimi wołając: " i po tym fragmencie można było usłyszeć z ust Agresta,wokalisty LP bodajże "wyp*erdalać" ( już minęło dużo czasu od tego wydarzenia i dokładnie nie pamiętam) . Oczywiście debilna publiczność przyklasnęła. Ciekawe czy Ci ludzie, którzy tak się cieszyli z publicznego znieważenia religii wiedzą o czym śpiewa Max Cavalera z zespołu Soulfly, na którego koncert przyszli, wszak każdy fan tego zespołu winien dobrze wiedzieć, że muzycy z Brazylii zawsze deklarowali jasno swoje chrześcijańskie poglądy. Suma sumarum uważam takie akcje za żałosne, wstrętne i conajmniej głupie, ale kto dzisiaj nie chciałby wypłynąć na skandalu? Najprostszy to sposób na zarobienie pieniędzy, a napewno szumu w przestrzeni publicznej. W każdym razie Soulfly tego dnia zagrał rewelacyjny koncert, na którym świetnie się bawiłem, co prawda jak to w Polsce często bywa pod względem organizacyjno-technicznym : ogólna miernota, okropny zaduch i duszności, ale dla tak zacnego zespołu było warto się poświęcić. Tym miłym akcentem kończę - godz.22.31 - 10 pączków, popcorn i butelka portera.Dobranoc !

wtorek, 1 marca 2011

Protest, nie song!

Tytuł mojego nowego bloga daje mi prawo do nieograniczonego wyrażania swojego sprzeciwu wobec absurdalnych sytuacji, które zbyt często mają miejsce w naszym pięknym kraju. Postanowiłem więc skorzystać z tej możliwości, a nawet uważam to za swój ludzki obowiązek - bo jakże można obojętnie przechodzić koło rzeczy,które nie powinny w ogóle mieć miejsca?! Uważam, że byłoby to bardzo fałszywe i krnąbrne gdybym dławił w sobie wzgardę wobec tego wszystkiego co mnie irytuje lub doprowadza do szewskiej pasji, a nie wyraził tego za pomocą bloga, piosenki, wiersza czy innego środka expresji (pomijam wulgaryzmy, bo te choć czasem z gruntu uzasadnione same pchają się do ust, są najzwyczajniej brzydkie i powinniśmy wszyscy je piętnować i walczyć sami z nimi-a z resztą, przecież sami to wiecie kiedy użyć wulgaryzmu,a kiedy nie...) W każdym razie pozwolę sobie przejść do rzeczy :
Od conajmniej kilku lat odczuwam coraz większe ograniczenia mojej wolności osobistej - począwszy od tego,że nie wolno mi zgodnie z prawem otworzyć zimnego piwka w upalny dzień na ławeczce w parku, że nie wolno mi zapalić papierosa w ludzkich warunkach (wyrzucanie ludzi z lokalu na mróz tylko dlatego,że mają ochotę na "dymka" uważam za barbarzyństwo). Owszem są lokale gdzie można korzystać z płonącego inhalatora bez narażania się na niedogodności, ale w Opolu jeszcze takiego nie udało mi się odwiedzić - mała kanciapka,w której oczy pieką od dymu raczej nie jest zadowalająca). W tym momencie pomijam istotny fakt, że kiedy człowiek udający się z piwkiem w ręce na mróz chce przekroczyć próg klubu zostaje upomniany przez ochroniarzy: "ze szkłem nie wychodzimy". W krajach zachodnich, gdzie zakaz palenia obowiązuje dłużej niż u nas nikomu nie przychodzi do głowy by zakazywać gościom wychodzenia na papierosa w towarzystwie trunku. Skoro płacę za wstęp do klubu, zostawiam pieniądze przy barze, nie zachowuje się agresywnie, a moja kurtka wisi w szatni to chyba nie dlatego,że mam złe zamiary wobec kufla?! A skoro właściciel lokalu tak panicznie boi się, że zgodnie ze staropolskim zwyczajem pijani panowie szlachta będą rozwalać szkła (tylko ,że o nie swoje własne głowy) to dlaczego nie nakaże swojemu pracownikowi,żeby stał na dworze i pilnował porządku? Ilekroć człowiek wchodzi do klubu to widzi zawsze przynajmniej 4 karki w koszulkach z napisem "security", które jedynie prężą mięśnie i zaczepiają co głupsze panienki,ale przed klubem żaden z nich nie stanie.Strach?Zimno?A jeśli tak to co to za ochrona, która się boi?
Przykładów świadczących o tym, że wolność z każdym dniem jest nam coraz bardziej ograniczona mógłbym wymienić tyle,że 30 tomów nie byłoby w stanie tego pomieścić. Na koniec postanowiłem wybrać najbardziej dla mnie aktualny. 
Rozumiem, że w całym kraju mają miejsce różne,czasami bardzo groźne zamieszki z udziałem pseudokibiców. Pojawia się tylko pytanie czy jako uczciwy obywatel państwa polskiego nie mam prawa po prostu pójść na mecz? Dlaczego muszę podawać swoje dane personalne? Mój numer Pesel? Zdjęcie mojego szlachetnego ryja? Może wkrótce dowiem się, że powinienem ze względów bezpieczeństwa zostawić odciski palców, zaświadczenie od biegłego sądowego albo słoiczek z uryną? Może ze względów bezpieczeństwa niebawem będę musiał mieć też "kartę melomana" ,wszak i na koncertach bywają zadymy. Śmieszne? Żałosne? Mało powiedziane. Uważam, że to łamanie podstawowego prawa do anonimowości przypominające czasy polski ludowej, po prostu totalitaryzm. A przecież to wszystko niby po to żeby na trybuny wróciły rodziny z dziećmi, żeby kibole nie mieli wstępu na stadiony, a prawdziwi kibice mogli kulturalnie dopingować swoją drużynę. Ciekawe, kto normalny poza najwierniejszymi fanatykami założy sobie "kartę kibica".Chciałbym widzieć te całe rodziny, gdzie każdy zostawia swoje dane policji...czyniąc to tak samo jak każdy potencjalny przestępca zakuty w kajdany na komisariacie.
To by było na tyle w kwestii yankowego narzekania i postrzegania rzeczywistości. Następne moje wypociny będą dotyczyły muzyki, bo kto normalny jest w stanie ogarnąć to co się dzieje wokół nas? Czasami po prostu lepiej włączyć dobrą płytę i zapomnieć na chwilę o tym szambie, w którym musimy się chcąc nie chcąc na codzień nurzać.
Z pozdrowieniami!